Prelegentkami tego spotkania były: Anna Tarnowa - kierownik Sekcji Badań i Analiz Państwowa Agencja Rozwoju Rrzedsiębiorczości, i Ewa Lisowska - doktor ekonomii, Szkoła Główna Handlowa w Warszawie. Panie przestawiły statystykę i sytuacje kobiet w Polsce i na świecie. Wiele liczb, które przedstawiają problem, ale nie będziemy o tym mówić, gdyż to są tylko liczby i suche fakty.
Organizacja i prowadzenie spotkania było inicjatywą młodej kreatywnej kobiety biznesu Emilii Bartosiewicz, która jak sama powiedziała miała dosyć pracy w korporacji i założyła własna firmę i zajęła się organizacją spotkań biznesowych. Jak pracuje, miałam okazję widzieć właśnie na tym spotkaniu. Inicjatywą jej działania to pomoc kobietom, które są właścicielkami, bądź chcą założyć własną firmę.
Na tego typu spotkaniach można nawiązać kontakty, spotkać kobiety, które osiągnęły sukces i dzielą się swoimi doświadczeniami. Jedną z zaproszonych kobiet biznesu była Bożena Batycka. Kobieta bardzo piękna, elegancka i co najważniejsze zadowolona i szczęśliwa, świadoma swojego wieku. Opowiadała o swoim życiu i drodze do sukcesu, która nie zawsze była łatwa. Dążenie do niezależności finansowej zapłaciła osobistym szczęściem ale nie zrezygnowała z własnych marzeń i ambicji.
Myślałam wtedy o kobietach, którym mąż/parter przeszkadza w marzeniach, realizowaniu się i w drodze do sukcesu i niezależności finansowej. Jeżeli czytasz to i jest to dokładnie o tobie to nie rezygnuj z siebie dla kogoś, kto nie szanuje twoich potrzeb, pasji, zainteresowań, marzeń. Kto oczekuje kompromisów od ciebie i chce mieć pomoc domową zamiast partnerki. Nie potrafi cieszyć się z twoich osiągnięć. Idź do przodu, bo stanie w miejscu, to cofanie się.
Często wracam myślami i opowiadam, gdy mając 42 lata miałam poczucie zadowolenia z życia. Dzieci dorosłe (pod warunkiem, że wcześnie zostaje się mama tak jak ja), jestem już babcią, siedzę sobie w domu, posprzątane, nikt nie marudzi, kotka na kolanach, a ja relaksuję się ręczną robótką. Mój mąż patrzył na moje szczęśliwe życie z przerażeniem i w żartobliwy sposób wypowiadał swoje obawy. Niejeden mężczyzna na jego miejscu byłby zadowolony, ale nie on!
Mój entuzjazm z czekania na starość trwał na szczęście krótko i był jak uśpiony wulkan. Obowiązków coraz mniej, czasu wolnego coraz więcej i rutyna. Impulsywne osobowości jak moja, taka bezczynność - niszczy.
Mój start zaczął się pracą dla kogoś w kwieciarni i ujawnienie moich niesamowitych pokładów możliwości artystycznych. Kolejny zachwyt i zadowolenie nad moim ustabilizowanym życiem trwał aż rok. W tym czasie uznałam, że nie potrafię podporządkowywać się wymaganiom innych, że nie potrafię pracować, gdy mam ograniczenia, że nie nadaję się do grania drugich skrzypiec. Osoba o niskiej samoocenie po takim wniosku czuje się zdołowana. Ja natomiast po kilku miesiącach kryzysu i dzięki mężowi postanowiłam, otworzyć swoją kwieciarnię. Ochy i achy nad moimi bukietami i dekoracjami w całym miasteczku trwają do dziś, jednak kilka czynników złożyło się na niepowodzenie i upadek mojego pierwszego biznesu. Mój kolejny pomysł na szkołę stylizacji i wizażu, pochłaniał coraz więcej czasu, co spowodowało zaniedbanie kwiaciarni. W końcu mąż powiedział, że dość dofinansowywania mego hobby - zlikwidowałam kwiaciarnię i wyjechaliśmy do większego miasta.
Każda zmiana w moim życiu nakręca mnie bardzo pozytywnie i to co było, podkreślam grubą kreską i jestem gotowa a NOWE. Tak było i tym razem. W między czasie szłam do przodu w kolejnej mojej pasji. Były momenty wolniejszego wzrostu, były też drobne porażki, które są wielkim bogactwem i doświadczeniem. Przez trzy miesiące pracowałam też w korporacji i dzięki temu całkowicie przekonałam się, że praca dla kogoś zupełnie mi nie odpowiada.
Moje horyzonty od tamtego momentu pozornego zadowolenia powiększają się każdego dnia. Żyję z wielkim rozpędem i mam jeszcze tyle pomysłów i marzeń. Tylko jedna myśl mi towarzyszy, która niepokoi - czy zdążę zrealizować wszystko! Liczy się to co zdążę i to jest ważniejsze. Jestem na etapie nadrabiania i WSZYSTKO MOGĘ A NIC NIE MUSZĘ. Mój mąż jest dla mnie wielkim wsparciem, choć czasami traci cierpliwość, to wiem, że mnie wspiera nawet wtedy, gdy popełniam błędy. Nie potrafiłabym być z kimś, kto by mi czegoś zabraniał i ograniczał. Największym szczęściem dla mnie jest robić to co kocham.
Nawiązując do wspomnianego spotkania, słuchałam wypowiedzi kobiet i każda ma swoją historię i drogę do sukcesu. Sukces każdej z nas może być inny i inaczej nazwany. Największym jednak sukcesem jest pokonywanie siebie, swoich ograniczeń, zahamowań i niegodzenie się na bylejakość życia.
Porażka to rezygnacja z marzeń i ucieczka od odpowiedzialności i ryzyka. Takie sytuacje wpływają na to, że nie każda kobieta chce zmienić swoje życie. Są też takie, które są zadowolone i rozumiem je doskonale, przecież taki moment "zastoju" miałam. Ja poszłam dalej i nadal chcę iść do przodu. Co Ty zrobisz, zależy tylko od ciebie.
Wiele mówi się o nierówności i dyskryminacji kobiet i w wielu przypadkach tak jest. Obawiam się, że dzisiejszy mężczyzna i jego naturalna pozycja jest bardziej zagrożona. Boję się że, role społeczne całkowicie się odwrócą co zakłóci całkowicie porządek i nasili się kryzys wartości i moralności. Jestem za naturalnym porządkiem jakim jest powołanie kobiety do macierzyństwa a mężczyzny zapewnienie bytu rodzinie. Jestem także za partnerstwem. Czy można to pogodzić - owszem można.
Od niedawna podjęłam współpracę z cudowną młodą kobietą - Małgosią. Małgosia to wyjątkowe imię. Każda Małgosia w moim życiu jest mi w jakiś sposób bliska. Małgosia to moja najlepsza przyjaciółka. Nowo poznana Małgosia także jest wyjątkowa i mamy wspólne projekty i nowe pomysły na współpracę. Jest właścicielką gabinetu kosmetycznego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz