niedziela, 23 października 2011

Zakupy z Małgosią

Sobota...

Z pewnym niepokojem zmierzałem w w stronę umówionego miejsca spotkania... Małgosia była chwilę przed czasem i już buszowała po sklepowych półkach. 


 W pierwszym sklepie byliśmy chyba najdłużej - mierzyliśmy koszule, bluzki, swetry, marynarki, spodnie - i wszystko wydawało mi się za ciasne.



 Cały czas po głowie kołaczą mi się słowa mojej doradczyni: "Piotrek - do tej pory chodziłeś w workach - normalne, że jak teraz ubierasz coś dopasowanego, to się dziwnie czujesz - kwestia przyzwyczajenia" - i częściowo miała rację.


Częściowo, bo koszule faktycznie były zbyt ciasne i krępowały mi ruchy. Po niemalże trzech godzinach mierzenia byłem strasznie zmęczony.

- oczywiście niczego nie kupiliśmy, ale stos rzeczy był dla nas zarezerwowany... przyszła kolej na buty.


 - w tym zakresie na szczęście poszło nam dość szybko - przy okazji sporo dowiedziałem się o tym jak dbać o buty, by służyły latami (cennymi radami dzieliła się zarówno Małgosia jak i   ekspedientka)



 - i tak został zapłacony pierwszy paragon.


 Obładowani siatkami udaliśmy się w stronę kolejnego sklepu - niestety spóźniliśmy się o kilka dni jeśli chodzi o wyprzedaże i wybór asortymentu w przystępnej cenie był znacznie ograniczony (koszule po 300-400 zł były poza moimi możliwościami).


 Niezmordowana Małgosia biegała pomiędzy sklepowymi półkami i co chwilę przynosiła mi kolejne rzeczy do mierzenia.



 - o połowie rzeczy nawet nie pamiętałem - miałem je wypisane na swojej liście - Małgosi lista nie była potrzebna.


Zakupiliśmy koszule (te były i dopasowane i dobrze się w nich czułem), spodnie, bluzki i marynarkę...



 Powrót do pierwszego sklepu i znowu płacenie - na szczęście nie za wszystkie odłożone rzeczy, a tylko wybrane, brakujące do kolekcji... i na szczęście już bez mierzenia..

Pozostało jedynie zakupić jeszcze jeansy - Małgosia szybko wytłumaczyła w sklepie o co nam chodzi i drugie mierzone spodnie okazały się strzałem w dziesiątkę... Zmęczeni, po prawie sześciu godzinach zakupów (a przynajmniej ja byłem zmęczony - a po Małgosi nie było tego widać) razem z operatorem Stasssiem udaliśmy się na zasłużone piwo/herbatę.
Po powrocie do domu okazało się, że wydałem prawie 2000zł - współlokator był nieco zaskoczony sumą, jednak po zaprezentowaniu tego co udało mi się nabyć stwierdził, że w sumie nie wydałem aż tak dużo, a kupione ubrania prezentują się naprawdę fajnie...
Razem z Małgosią zakupiłem:
buty skórzane - 2 pary
spodnie - 3 pary
bluzki białe - 2 sztuki
polówka
bluzki z długim rękawem - 2 sztuki
sweter
koszule - 2 sztuki
marynarka
szalik w kolorze fioletowym

i najważniejsze - wszystko ze sobą współgra, więc nie mam problemu z łączeniem poszczególnych części. Dodatkowo nabyłem wiedzę jak, gdzie i kiedy robić zakupy, aby w przyszłości samodzielnie móc dobrać sobie odpowiedni strój - czego wycenić się nie da. 

Reakcja znajomych była - zgodnie z oczekiwaniem Małgosi - pozytywna; wszyscy stwierdzili, że faktycznie pomoc stylistki to dobre rozwiązanie i naprawdę odpowiedni ubiór może dużo zmienić! Dlatego też polecam współpracę z Małgosią.

3 komentarze:

  1. Kasia Korol-Tokarzewicz25 października 2011 10:38

    Zdecydowanie podzielam Twoją opinię, Piotrze. Ja skorzystałam półtora roku temu z pakietu rodzinnego u Małgosi przed bardzo ważnym wydarzeniem w moim życiu. Już po pierwszych chwilach spędzonych z Małgosią i jej spostrzeżeniach nie miałam wątpliwości,że znalazłam odpowiednią osobę. Jakbym rozmawiała z wróżką, która zna moje tajemnice i bolączki!
    Spodziewałam się tylko doboru kreacji na jeden dzień, natomiast po pierwszej sesji zdecydowałam się na pakiet, nawet namówiłam męża. Rezultaty przeszły moje najśmielsze oczekiwania. Również dla mężczyzn,którzy nie lubią robić zakupów jest to świetne rozwiązanie. Poświęcają jeden lub dwa dni i mają zapewnioną pasującą do siebie garderobę.

    Zdecydowanie polecam

    OdpowiedzUsuń
  2. Największy sukces to niewątpliwie namówienie mężczyzny na zakupy,chyba obiecane piwo pomogło.Uwielbiam zadbanych panów bez względu na wiek. Najbardziej razi mnie kiedy dobrze ubrany zadbany mężczyzna w pracy, na imprezie integracyjnej gdzie można wystąpić mniej oficjalnie prezentuje się w starych niemodnych dresach albo przechodzonych rzeczach,wtedy czar pryska...
    Proszę o tym napisać,jak na golfa, a jak na kręgle albo wspólną piłkę czy piknik należy się ubrać, podpadniętych panów odeśle na stronę.... Chociaż ostatnio na golfie widziałam panią w białej przezroczystej sukience z duuużyzm dekoltem i w butach na obcasie.Buty dały się zdjąc, żeby nie było więcej dołków niż reguły przewidują ,ale panowie mieli problem z koncentracją.Super temat, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Powodem takich widoków jest brak znajomości zasad etykiety ubioru, czego powinno uczyć się w szkole na równi z SV. Przedwojenna arystokracja znająca się na tym już wymarła, nieliczne pokolenie przetrwało co wie jak się należy nosić a młodzi jeszcze nie wiedzą. Nowobogackie społeczeństwo dopiero wchodzi i poznaje tajniki etykiety wszelakiej, co nie znaczy, że tej właściwej. Jeszcze może jednego pokolenia potrzeba, by to naprawić.

    OdpowiedzUsuń